Podróży po Europie Zachodniej było co niemiara... W zasadzie to od jednej z nich wszystko się zaczęło...
Był rok 1993. Polacy zachłystywali się plastikową zachodnią tandetą, a ja kończyłem szóstą klasę podstawówki.
Wcześniej bywałem nad polskim morzem, a góry widziałem na książkowych obrazkach... No i się tacie zamarzyło
powrócić do przepięknej Brukseli... Nie było rady, poza bagażami w podróż musiał staruszek zabrać nie tylko żonę,
ale i dzieciaki! No i stało się... w życiu już tak to jest... człowiek zakochuje się i nie ma przebacz... Jednym
słowem złapałem bakcyla! Rok 1993 to nie tylko pierwszy wyjazd z kraju, ale i nieodwracalna zmiana w mózgu,
której skutki odczuwam po dziś dzień. Odwiedzenie przy tamtej okazji Luksemburga, południowych Niemiec i czeskich
Karlovych Varów tylko nasiliło chęć dalszych podróży...
Do Berlina po raz pierwszy przyjechałem siedem lat po zburzeniu Muru. Już wtedy wydał mi się kosmopolityczny,
po prostu inny... Pamiątką z pobytu w niemieckiej stolicy miał być oryginalny kubek Bayernu Monachium...
Nie dotrwał do dziś...
W tym samym roku powróciłem do Brukseli, odwiedzając przy okazji Paryż i kilka "pchlich targów" przy granicy
belgijsko-francuskiej. Potem była zorganizowana wycieczka do Wiednia i Bratysławy oraz ponowny wyjazd w te rejony
w roku następnym. Szczególnie miło wspominam położoną pod Brnem miejscowość Veverska Bityska, którą odwiedziłem
zarówno w roku 1999 jak i 2004. Pięknie położony wśród okolicznych wzgórz i jezior camping z setkami zafascynowanych
"wschodem" holenderskich turystów. Zaś w miejscowym barze "Na Mestecku" piwo smakuje wręcz wybornie...
A później...? A później był fantastyczny wyjazd na targi DRUPA 2000 w Dusseldorfie zaraz po zdanej maturze i wizyta
w kilku nadbałtyckich kurortach : Albeck, Heringsdorf i Bansin, do których kursują promy z pobliskiego Świnoujścia,
obładowane po brzegi wysokoprocentowymi trunkami... Podczas jednego z takich rejsów doświadczyłem jeden jedyny raz
choroby morskiej... W tym wszystkim i tak cud, że udało się powrócić z Niemiec do Polski, bo Bałtyk tego dnia nie rozpieszczał...
Wyjazdy do położonego w Landzie Szleswig Holsztyn Hamburga opisuję zakładce Neuengamme. A w międzyczasie bywało, że przewiozło
się to czy tamto przez granicę... i takie tam.
W roku 2004 zamarzyło mi się wybrać w słowackie Tatry. Camping w Starej Lesnej położony był w przepięknie zalesionej okolicy
podtatrzańskich lasów. I nie wiem czy nie byłem jednym z ostatnich turystów podziwiających piękne, gęste lasy słowackiego
podtatrza ...Kilka miesięcy po moim pobycie wiatr typu bora zmiótł z powierzchni Ziemi niemal 120 km kwadratowych lasu.
Na campingu nie uchowało się podobno choćby jedno drzewo... Będąc w tym rejonie w roku 2008 nie miałem odwagi odwiedzić
położonego niedaleko Tatrzańskiej Łomnicy campingu Stara Lesna ... Piękne lasy pozostały zatem wspomnieniem. Z Popradu
pojechałem do Bratysławy starym, rozklekotanym autobusem, którego kierowca zamiast spoglądać na drogę, na górskich
serpentynach dolewał sobie śmietanki do kawy... ot, taki lokalny koloryt. Bratysławę pamiętałem sprzed kilku lat, jednak
tym razem przyszło mi zwiedzać ją nocą z grupą podchmielonych duńskich turystów. W sumie w kupie raźniej... Tak minęła
pierwsza noc na bratysławskiej starówce. Poranek spędziłem dosypiając na ławeczce położonej pod stołecznym Hradem (zamkiem)
nad Dunajem, gdzie... przynajmniej widok po przebudzeniu był cudny... Dalszą drogę pokonałem autostopem do Pragi, by po jej
zwiedzeniu udać się pociągiem przez Liberec do miejsca, gdzie... kończyły się tory kolejowe... Końcowa stacja - Biliy Potok
pod Smrkiem ... Stamtąd już jak mi powiedziano: tylko dwanaście godzin piechotą przez góry do Polski... Wolałem jednak pojechać
do pobliskiego Frydlantu, by tam przenocować i następnego dnia spróbować wrócić autostopem do kraju. Dziś przyznam, że nigdzie
nie "łapało" mi się stopa tak trudno jak tam. Po trzech godzinach wyczekiwania zatrzymał się przejeżdżający tamtędy polski
dyrektor przedsiębiorstwa Skoda Polska. Mimo, że minęło już dziesięć lat od tamtej przygody, takim "wypasionym" autem nie
jechałem. Pan dowiózł mnie do Bolesławca skąd pociągiem dotarłem do Wrocławia... Stamtąd pozostało wrócić do rodzinnego
Tomaszowa Mazowieckiego.
W roku 2007 ponownie odwiedziłem Berlin. Tym razem powodem mojej obecności w niemieckiej stolicy były międzynarodowe targi
FESPA 2007. Wreszcie mogłem na spokojnie obejrzeć berlińskie zabytki i turystyczne atrakcje.
Pewnie coś pominąłem wśród tych wyjazdów, jednak dziś wiem, że Europa coraz bardziej się ujednolica i coraz rzadziej dostrzec
można różnice w życiu poszczególnych krajów. A co pominąłem...? Niech pozostanie moją słodką tajemnicą.