W czerwcu i lipcu 2009 roku przemierzyłem samochodem ponad 5500 km odwiedzając kolejno Słowację, Węgry, Serbię, Bośnię i Hercegowinę
oraz Chorwację. Minąwszy Bratysławę oraz węgierskie miasta Gyor, Szekesfehervar oraz Seged opuściłem tereny Unii Europejskiej
wjeżdżając do zupełnie innego i na pewno piękniejszego świata. Bałkany to kulturowy tygiel, ale i perła Orientu w sercu Europy.
I choć wojna domowa z lat 90. odcisnęła ogromne piętno w sercach bałkańskich narodów to warto odwiedzić ten egzotyczny zakątek
Europy.
Życie w przygranicznych serbskich miasteczkach skupia się wokół handlu. Sporo tutaj bazarów i targowisk jakie u nas spotkać można
było w latach 90. Serbowie marzą o wejściu do UE, jednak wciąż żywe i nie do końca rozwiązane problemy zbrodni wojennych
popełnionych w latach 90 jeszcze chyba długo nie pozwolą Serbom zintegrować się z Unią.
W kraju na każdym kroku widać ślady wojny domowej, choć w zdecydowanie mniejszym zakresie niż w sąsiedniej Bośni.
Zniszczone domy, masowe groby przy bocznych drogach, posiekane kulami ściany budynków... Serbia jednak to także, a może
przede wszystkim, barwna kultura, przepiękne cerkwie prawosławne, gwarny Belgrad i wspaniałe górskie krajobrazy.